czwartek, 18 grudnia 2014

pierwsza choroba

Myślałam, że karmiąc piersią tego uniknę, ale niestety, musieliśmy przez to przejść.
Najpierw tydzień kataru... maść majerankowa, woda morska, i sopelek, którego Jasiu nie lubi.
Potem to ja zachorowałam... no a potem.. to Jasio dostał gorączki, i tak wymiotował, że aż na pogotowie dzwoniłam, dosłownie leciało z niego, więc z panice nie wiedziałam co robić. Na pogotowiu uspokoili mnie i kazali zadzwonić do przychodni do lekarza dyżurnego.. a ten zalecił czopki przeciwgorączkowe i orsalit...
dobrze, że mama była w domu, bo musiałam o 2 w nocy iść do apteki po lekarstwa, bo oczywiście nie miałam nic przeciwgorączkowego dla niemowlaków.
Rano poszłam do lekrza, okazło się zapalenie gardła... wapno, wit C i przeciwgorączkowe.
Po 3 dniach gorączka przeszła, jednak pojawiła się wysypka na całym ciele, mały się drapał i płakał cale noce... kolejne 3 wycięte z życiorysu, nieprzespane...

I tak sobie rozmyślam., ile matka musi dla dziecka poświęcić, ile stresu, nieprzespanych nocy, umęczonych dni...
i jak dobrze, że dziecko jest zdrowe... niech jest jakie jest, niech broi, krzyczy, klepie mnie po twarzy, ciągnie za włosy, szczypie, płacze... ale niech tylko jest zdrowe

nikt nie mówił , że będzie lekko


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz