niedziela, 29 stycznia 2017

5 tydzień

Wcale nie jestem lepsza.
W niczym nie jestem lepsza.
Schowałam moją pychę już dawno do kieszeni.
Pragnę ją wyrzucić daleko za siebie
 i kiedyś to zrobię, przyjdzie i na to czas.
Nie wiem dlaczego, ale przeważnie w moim życiu czułam się gorsza.
Nie lepsza, tylko gorsza.
Wiecie o co chodzi, to są dwie strony tej samej monety, bycie lepszą i gorszą.
Jest to wynik porównywania nas od najmłodszych lat  do rodzeństwa, do innych dzieci z klasy, do kolegów, do współpracowników, do byłych partnerów.. Jest to wynik porównywania nas przez innych do innych.
No i jakoś tak wyszło, że czułam się przeważnie gorsza, co spowodowało u mnie niskie poczucie własnej wartości. Przez niskie poczucie własnej wartości, za wszelką cenę próbowałam dorównać innym, pokazać na co mnie stać,  być zauważoną, docenioną, często chciałam się wyróżniać wyglądem, sposobem bycia, charakterem.  Chciałam być lepsza ponieważ przeważnie czułam się gorsza. Pragnienie bycia lepszym od innych już samo w sobie jest wyrazem pychy.
Właśnie udowodniłam, że uczucie bycia lepszym i bycia gorszym od innych to dwie strony tej samej monety.
Na szczęście doświadczenie i moja ścieżka nauczyły mnie również pokory.
Już dawno powiedziałam sobie " pierdol to"
Nie jestem lepsza ani gorsza.
Nie muszę na nic zasługiwać, ani nikomu się tłumaczyć.
Nie muszę chylić czoła i się kłaniać.
Nie muszę też się wymądrzać i iść z podniesioną głową ponad wszystkich.
Nie muszę myśleć, że ktoś jest głupi i tą głupotą mnie wkurza.
Nie!
Po po prostu.
Jestem taka sama jak ty.
Nie ty z dużej litery, tylko po prostu ty- normalny, zwykły człowieku.
Ani gorsza ani lepsza. Taka sama.
Jeśli myślę, że jesteś głupi, to ja też jestem głupia.
Jeśli czuję do ciebie nienawiść, to czuję ją tak na prawdę do siebie.
Jeśli ciebie kocham, to kocham także siebie. Nie mniej, nie więcej, tak samo. po prostu.
 z pychą schowaną w kieszeni.




poniedziałek, 23 stycznia 2017

4 tydzień

Wypalenie.
Wypalenie jako człowiek.
choć raz być nadczłowiekiem, albo podczłowiekiem, jest takie coś w ogóle?
Być jak zwierzę.
Chcę być sową,
Siedzieć na drzewie w środku nocy, błyszczeć wielkimi ślepiami i wypatrywać ofiary.
Chcę być wilkiem.
łazić swoimi ścieżkami, żyć w grupie a osobno, z innymi ale sam. być postrachem czerwonych kapturków.

Chcę być buddą
siedzieć i nie myśleć, żyć nie umierać.

A tymczasem dane mi było być człowiekiem.
Muszę siedzieć na krześle, i ślepiami wypatrywać konkurencji w internecie, nowych produktów, wydarzeń na FB
Muszę łazić na zakupy, muszę łązić tam gdzie muszę, żyć w społeczeństwie egoistów i samotników, być postrachem swoich własnych odczuć i sumienia.

Muszę być Jezusem
wisieć na krzyżu i modlić się do ojca, umierać nie żyć.


Tak pesymistycznie.
ogarnęło mnie wypalenie.
Wypalenie zdrowotne, duchowe, emocjonalne.
Wypalenie w pracy, w domu.

Brak wit. D
Brak ruchu.
Zakwaszony organizm.
koniec stycznia.
byle do wiosny.
niech czerwone wino będzie pocieszeniem.




poniedziałek, 16 stycznia 2017

3 tydzień

Chciałałabym napisać coś o zakładaniu firmy.
Jak to wygląda, co trzeba załatwić, gdzie pójść, jak dostać dofinansowanie, jak sobie poradzić w ogóle to wszystko ogarnąć. Oczywiście nie jestem żadnym specjalistą, a postów na ten temat są pewnie miliony... no ale chcę napisać jak ja tego doświadczyłam i jak mi to poszło.
Jeśli jesteście chętni na taki post, to zapraszam do komentarzy, zapraszam do zadawania pytań ;)
Postaram się w następnym tygodniu opisać to wszystko jak to było ze mną i moją pierwszą firmą (piszę pierwszą, bo nie wiem czy ostatnią ;)

A dzisiaj poczęstuję Was czymś, co lubię.

Od 3 lat nie piję kawy- prawdziwej, rozpuszczalnej.. ale jestem miłośniczką kawy Inki, i właśnie chciałabym zaproponować Wam najlepszą kombinację. ;)
Potrzebujemy:
- kawa Inka dostępna w każdym sklepie spożywczym
- mleko migdałowe/ napój migdałowy, dostępny w netto, rossmanie, tesco, intermarche, carrefour; najtańsze w netto za 7.99 ;)

Wykonanie:
-Podgrzewamy mleko,
-wsypujemy 2 łyżeczki kawy Inki do ulubionego kubka
- zalewamy mlekiem migdałowym
dziecinnie proste i pyszne ;)
można potrzeć na tarce mleczną krówkę, rozpuści się i będzie słodkie jeszcze bardziej!
To mój sposób na zimowe wieczory ;)




czwartek, 12 stycznia 2017

drink na 13 tego

Pełnia księżyca nie daje mi spać
Moja matka odzywa się we mnie, budząc zarazem moje dziecko.
Impulsy przepływają od kory mózgowej aż po kość ogonową, jeszcze nie wiem co to znaczy.
Piękna ona, nigdy mnie nie zdradziła, a powierzam jej co noc swe sekrety. Będzie tam zawsze, będzie przy mnie, nawet gdy jej nie będę mogła dostrzec, będę czuła zapach bezpieczeństwa. Tak jak będąc dzieckiem wąchałam koszulę nocną mamy, kiedy była w pracy.
To pragnienie bycia zaopiekowanym, bycia kimś ważnym dla kogoś, ale i też poczucie siły wyższej.
Niewątpliwie matka dla dziecka jest siłą wyższą. A dziecko dla matki powinno być przejawem boskości.
Tylko, co kiedy tak nie jest?
Zazwyczaj małe dziecko/noworodek/niemowlę jest dla matki całym światem, cudem, miłością. Karmiąc je piersią, matka czuje się ważna, potrzebna, niezastąpiona, i taka jest dla dziecka. Dziecko bez niej nie istnieje. Małe dziecko nie istnieje bez mamy, to ona jest jego całym światem.
Gdy dziecko dorasta co się dzieje?
Dziecko broi, pokazuje rogi, staje się niewarte, nie zachowuje się tak jak byśmy chcieli, ma inny charakter niż byśmy chcieli.
Co się wtedy dzieje?
Matka przestaje widzieć w swoim dziecku 8 cud świata, zaczyna je oceniać, krytykować, bić, karać, krzyczeć.
Dziecko nie rozumie tego zupełnie. Przecież ono tylko poznaje świat i siebie, jest ciekawe.
Matka stawia granice coraz bardziej, więcej krzyczy niż mówi "kocham" więcej szarpie niż przytula. Dziecko zaczyna myśleć... że jest niedobre i że matka już go nie kocha. Co się stało ?
Może i nic się nie stało..
bo matka ma prawo być zmęczona, czasami zrobi i powie coś nieprzemyślanego, przez przypadek.
bo przerosi swoje dziecko, prztuli, wytłumaczy
bo jest świadoma, tego co zaszło i przede wszystkim nie oceni i nie obwini dziecka

a może i się stało...
bo matka zamknie dziecko w pokoju, da karę...najpierw będzie obwiniać dziecko, jakie to ono jest złe, a potem będzie obwiniać siebie, jaka to ona jest beznadziejna
bo dziecko nic nie zrozumie i do końca życia będzie myślało i czuło się nie kochane i złe/podświadomie
bo dziecko, które później stanie się dorosłym też będzie traktowało w taki sposób swoje dzieci !

Prawdopodobnie jesteśmy właśnie takimi dziećmi, i matka tego dziecka też była takim dzieckiem. Naturalne jest, że dziecko w pewnym wieku dokazuje, broi, stawia się, wyrywa, nie chce ubrać, wrzeszczy, ryczy, odstawia sceny, rzuca wszystkim.  Ważne jest, by sobie to uświadomić, ale ważniejsze by odpowiednio zareagować, tak by nie krzywdzić dziecka, tego cudu świata, którego nosiliśmy pod sercem, rodziliśmy 10 godzin, karmiliśmy rok... bo ono nie robi tego "złego" specjalnie, ono same nie wie o co chodzi.
Tak zauważyłam i tak wyczytałam w kilku mądrych książkach i nawet to działa, że lepiej czegoś nie robić niż zrobić/ jeśli chodzi o dziecko. Po prostu nie reagować.
Wiem, że wtedy zbiera się  w nas mnóstwo emocji, przeważnie gniew, złość, wręcz wkurw! mamy ochotę coś powiedzieć, zrobić, bo tak nas traktowano! i często ta złość, gniew to nic innego jak uczucia które mamy- wyparte, stłumione, do swoich rodziców, za to co nam robili! wyżywamy się na swoich dzieciah za swoich rodziców... chcesz uderzyć dziecko? idź przywal swojej matce, bo to prawdopodobnie przez nią ! co Ci Twój 8 cud świata zrobił? No nic, on Ci tylko przypomniał ile złości jest w Tobie!
Nie da się tego ukryć, jest to trudna sprawa... Trudno jest reagować tak, żeby nikogo nie skrzywdzić, kiedy jest się samemu głęboko skrzywdzonym. Dlatego proponuję nie reagować ale też nie tłumić, bo to będzie wracać. Powstrzymać się na chwilę, policzyć do 10, uspokoić, wyjść do innego pomieszczenia, jeśli jest opcja wyjść na dwór, pieprznąć ręką w ziemię, podłogę, ścianę.. zapewne zaboli, Wiesz dlaczego? bo Twoje dzieciństwo bolało. Uświadom to sobie. Nie warto hodować kolejnego pokolenia w oparciu o kary, strach, krzyk, groźby, czy bicie... Nie warto niszczyć tego błysku w oku Twojego dziecka, tego zaufania do matki, tego bezpieczeństwa.
Moja matka i moje dziecko.
Moja Pełnia.


niedziela, 8 stycznia 2017

1 tydzień

Moim postanowieniem noworocznym jest pisanie postów, przynajmniej raz w tygodniu. Robię to po to by się otworzyć, zapamiętać chwile, które z pozoru zwyczajne i nudne są wartościowe, a przede wszystkim dlatego, żeby te chwile docenić jeszcze bardziej.

Marudzimy często , że nic się nie dzieje, że właśnie rutyna, nic nas nie ciekawi, dzień jak codzień. Skarżymy się codziennie na pogodę, za ciepło, za zimno, za mokro, za sucho, za wietrznie, za duszno.. Moje postanowienie jest takie, by nie skarżyć się na pogodę, by mniej marudzić odnośnie spraw na które nie mam wpływu.
Postanowiłam również, że raczej nie będę tylko postanawiać, ale i też działać.
Od prawie dwóch lat , a tak naprawdę od zawsze przechodzę pewien proces, jest to proces odnajdywania siebie, taką jaką na prawdę jestem;
proces dążenia do całkowitej prawdy, która jest głęboko przysłonięta przekonaniami naszych rodziców, otoczenia, doświadczeniami zdobytymi w dzieciństwie od nas niezależnymi, ... później może napisze o tym więcej, co najlepsze jest to bardzo proste bo masz to w sobie, a co najtrudniejsze to wcale nie nie jest to, o czym myślisz, nie jesteś tym za kogo się uważasz/ to wcale nie jest takie oczywiste i rzeczywiste. Ponieważ tylko 10% tego co widzimy, słyszymy, czujemy to rzeczywistość, to sam wierzchołek góry lodowej, a gdzie reszta? często schowana pod głęboką wodą; często wyparta,zapomniana, odepchnięta, sfałszowana... dlaczego? bo coś poszło nie tak, ktoś nas nie zrozumiał, przeżyliśmy traumę, oj, tak dostaliśmy nie raz w dupę. Życiowe nauczki, i życiowi nauczyciele dzięki nim jesteś tym, kim teraz jesteś i robisz to co robisz, myślisz to co myślisz... jeśli jesteś z tego zadowolony i szczęśliwy to Super twoje szczęście ;) Jednak nie znam nikogo takiego, Wszyscy których znam gdzieś czują , ze coś jest nie tak, w jakimś aspekcie ich życia, coś idzie nie tak jak sami by tego chcieli...
No właśnie ja też taką byłam osobą, nadal jestem. I jest ok, bo jestem świadoma tego, i wiem , że chcę to zmienić, i wiem , że jestem na dobrej drodze to tej zmiany.. potrzeba czasu, potrzeba wsparcia, potrzeba książek, potrzeba terapeuty, potrzeba przyjaciół, potrzeba spokoju i miłości, przede wszystkim miłości do samego siebie.
Ja mam w sobie pokłady smutku, jest to stan który mnie niekiedy przytłacza, ale dzięki niemu mogę dojść do swojej prawdy. Gdy uświadomię sobie , że jestem smutna- a to już jest coś, bo iedyś to nawet nie wiedziałam, że czuję smutek; wyprałam większość emocji, nie potrafiłam ich nawet nazwać. Ten smutek pomaga mi w zauważeniu czego tak naprawdę zabrakło kiedyś, czego brakuje mi teraz, jaka potrzeba nie jest spełniona, czego chce moje ciało i dusza...
Ten smutek to również radość, bez niego ona by nie istniała.  Kiedyś ktoś zaśpiewał w jednej piosence, coś takiego ,że: nie ufaj ludziom, którzy są wiecznie uśmiechnięci/ coś takiego.
Racja. Dla mnie to prawda. Nie ufam takim ludziom. Pod przysłoną śmiechu zakrywają siebie, udają fajnych, zabawnych, ciekawych, nie martwiących się, po co? by być lubianym, kochanym,podziwianym, bo mają niskie poczucie własnej wartości, bo oszukują sami siebie, bo nie akceptują smutku, bo smutek ogólnie jest słabo akceptowany przez społeczeństwo/ jaki absurd w ogóle.. tak bo ludzie lubią siebie oszukiwać.
Gdy poczujesz w pełni swój smutek, przeżyjesz go na prawdę, wypłaczesz wszystko, poczujesz to co jest z nim związane, to może być samotność, wstyd, strata, zaniedbanie... poczujesz ulgę, poczujesz spokój, i w końcu radość. I to nie będzie radość dla innych, żeby być lubianym, to nie będzie radość wypierająca inne uczucia, to będzie prawda sama w sobie.
Ja wiele lat żyłam wypierając smutek i pod maską radości tworzyłam sobie rzeczywistość...dopiero pewne doświadczenia, ludzie których poznałam obudzili  we mnie prawdę. I było to ciężkie ponieważ nie byłam świadoma tego co się ze mną działo; kilka lat płakałam bez powodu, kilka lat smuciłam się bez powodu, / oczywiście Ci ludzie powodowali, że ja mogłam być smutna, i to nie było miłe, bo oni też nie byli niczego świadomi; często wini siebie za to, ja też winiłam ich, czasami były kłótnie i nieporozumienia. Później były tragiczne wręcz zdarzenia, choroba ojca, śmierć, rozstanie z ojcem mojego dziecka... to były fale... co tam fale, tsunami smutku...do niedawna nie mieściło mi się to wszystko w głowie. Dalej to wypierałam , musiałam, zasłonić smutek bo urodziłam dziecko, więc musiałam się uśmiechać, cieszyć...
Na szczęście odkryłam prawdę, odkryłam dlaczego taka jestem, bo przecież nikt nie chce być ciągle smutny, to ogromny ciężar.. Musiałam po prostu pogadać ze sobą, jak najlepszy przyjaciel. Przyjrzeć się swojemu życiu, poszukać czym jest ten smutek, po co on jest...wyrzygać się z przeszłości i zaakceptować swoją bezradność na zmianę tego co było.
i ja ciągle jestem w tym, smutek mnie nie opuścił, i nie opuści, bo jest czymś naturalnym... ale jestem już tego wszystkiego świadoma, i z chęcią i prawdziwością otwieram się na radość dnia codziennego.
Dlatego też mogę już cieszyć się z tego co mam!
 zwłaszcza że mam przyjaciół, ludzi którzy mnie nie oceniali, osądzali, przy których mogłam i mogę być sobą z każdym dniem, uczuciem, emocją, z każdą wadą i zaletą; Dziękuję im.
Dlatego tez mogę się cieszyć, że mam dziecko, mądre, kochane, zdrowe, które mnie rozumie jak płacze, przy nim nie muszę udawać, uczę moje dziecko, że płacz jest czymś naturalnym, że dorośli też muszą się wypłakać, tym samym szanuję jego ciężkie dni, kiedy płacze. Dzięki niemu jestem tu gdzie jestem, on pokazał mi prawdę i boskość. Dzięki niemu otworzyłam się na uczucia/ miłość przede wszystkim, ponieważ każdy z nas jest miłością samą w sobie i to od niej wszystko się zaczęło.
Oczywiście każdy ma swoją drogę do przejścia, choć wiem , że to po prostu etap ewolucji, byłoby nienaturalnym gdybyśmy jako gatunek zatrzymali się na homo sapiens, czy rozum  rozum to  wszystko?,nie- idziemy dalej... jest coś silniejszego; energia która wypływa z serca, uczucia które mamy , emocje które przeżywamy, ciało i duch którym jesteśmy.  Dlatego trzymam kciuki za każdego kto wchodzi na tą ścieżkę, bo wiem, że jest to trudne, jednak uważam, że nieuniknione do poznania prawdy.


Jaś jest moim prawdziwym nauczycielem.








wtorek, 3 stycznia 2017

....

Płynę
razem ze słoną łzą
Płynę w niepamięć
Czuję
razem z moim cieniem
Czuję samotność

przeszywa mnie na wylot
moja ciemna strona
gdy zamykam oczy


Tonę
razem z głodną duszą
Tonę łapiąc się boga
Krzyczę
nie otwierając ust
Krzyczę by ciebie zawołać

przeszywa mnie na wylot
moja ciemna strona
gdy zamykam oczy

Wymiotuję
nadzieją umarłych głupców
Wymiotuję by znowu uwierzyć
Patrzę
na czystą kartkę
Patrzę i nic w niej nie zmieniam

przeszywa mnie na wylot
moja ciemna strona
gdy zamykam oczy