czwartek, 24 grudnia 2015

na święta ...miłości

Święta Bożego Narodzenia to czas, kiedy Bóg przyjmuje ludzką postać.
 Chrystus- Bóg, a raczej jego syn przyszedł na świat jako ludzkie dziecko...
Nieważne w co wierzysz, czy jesteś katolikiem czy ateistą...
To jest nie ważne.
 Bóg i tak przyjmuje ludzką postać. Co roku rodzi się w Tobie mały Jezus...
widzisz, to skąd jesteś i czym jesteś, na prawdę może Tobie całkowicie nie pasować.
Chyba, że już jesteś świadomy, że jesteś Bogiem.
Cholerka nie wiem jak to napisać by nie uznano mnie za czubka, a może właśnie nim jestem.
Nie ważne.
Całkowita Miłość, z której powstałeś, którą byłeś, która została stłamszona przez stary świat ( a raczej starych ludzi, którzy zapomnieli , że są miłością) , co roku puka do Twojego serca. I jest tam, cały czas.
 Bóg jest nieśmiertelny. Miłość jest nieśmiertelna. Bóg i Miłość to to samo. Miłość jest  Bogiem. Bóg to TY. Jesteś miłością...W cokolwiek wierzysz....

Wiecie i z tego powodu
życzę Wam
Miłości
Miłości do siebie samego
Kochajcie siebie , takich jakimi jesteście
Marudami, cholerykami, samotnikami, krzykaczami, czy egoistami ..
oprócz tego pamiętajcie, że za tymi wszystkimi określeniami jest Miłość. Cudowna malutka boska iskierka, którą kiedyś byliście, która stale w Was jest.
A w święta robi tak do serduszka... puk puk
otwórzcie
i kochajcie siebie samych



wtorek, 10 listopada 2015

Eko Torba na szybko

Jasiu śpi, więc mogę coś zrobić ;)
Jak uszyć torbę eko w super szybki sposób...?
Święta coraz bliżej więc torba z motywem świątecznym ;)


1. Materiał 100x50cm, nożyczki, szpilki, nić, pisak tekstylny- niekoniecznie, centymetr, maszyna i do dzieła
               Aha przed cięciem należy maszynę potraktować  żelazkiem (o czym ja zapomniałam ;)


2. Składamy materiał na pół , prawą do prawej i  z materiału wycinamy kwadrat 50x50cm,


3.  Z naszego kwadratu po długości wycinamy pasek o szerokości 6-8cm (lepiej 8) i długości 1m


4. Pasek składamy na pół  i na lewej stronie przeszywamy po długości


5. Teraz najżmudniejszy moment, musimy przewrócić pasek na prawą stronę ... To będą rączki (uszy) naszej torby,( składamy pasek na pół i tniemy, aby powstały dwie rączki ;)


6.  Kwadracik zszywamy po bokach, tym razem na prawej stronie (zrobimy szew francuski, aby torba była mocna- taka na świąteczne zakupy ;)



7. Przewracamy torbę na lewą stronę , teraz zaznaczamy szpileczkami gdzie jest nasz szew (ten z prawej) i szyjemy tak, by go schować



8.  Teraz  otwor torby. Podwijamy materiał dwa razy, podkładamy pod spód rączkę, tak jak na zdjęciu poniżej, To samo robimy z drugiej strony, wszystko spinamy szpileczkami i obszywamy. 


9.  Uszka torby musimy postawić do góry ! obszywamy ponownie całość

10. Żeby ucho się nie urwało, (a od ciężaru prezentów może ;p ) z każdej strony robimy koperty.
Właśnie tak!

Gotowe!! 


wtorek, 27 października 2015

18 mcy mojego elfika

Jeśli czytasz ten post..
To przeczytaj do końca,
bo to oznacza, że właśnie teraz miałeś się tego dowiedzieć...
mały elfiku

"Dawno, dawno temu żył sobie mały, wrażliwy elf. Był bardzo szczęśliwym elfem. Był inteligentny, ciekawy świata i znał sekrety życia. Wiedział na przykład, że miłość jest sprawą wyboru, że wymaga ciężkiej pracy i że tylko ona się liczy. Elf wiedział, że może czynić cuda, a jego wyjątkowa magiczna moc nazywana jest mocą tworzenia. Mały elf wiedział, że dopóki naprawdę tworzy, nie będzie istniała przemoc. znał też największy ze wszystkich sekretów, że jest raczej czymś niż niczym. wiedział, ze jest istnieniem a istnienie jest wszystkim. był to sekret JA. Stwórcą wszystkich elfów było wielkie JA. wielkie JA zawsze było i będzie. Nikt nie wiedział , jak i dlaczego tak się dzieje. Wielkie JA całkowicie kochało i tworzyło.
Innym ważnym sekretem był sekret równowagi. Polegał on na tym, że całe życie to łączenie się przeciwieństw. Nie ma życia bez fizycznej śmierci; nie ma radości bez smutku; nie ma przyjemności bez cierpienia; nie ma światła bez ciemności; nie ma dźwięku bez ciszy; nie ma dobra bez zła. Prawdziwe zdrowie jest formą pełni. A pełnia jest Świętością. Wielkim sekretem twórczej zdolności jest zachowanie równowagi między żywiołową, rozproszoną energią twórczą a formą, która pozwala istnieć tej energii. Pewnego dnia nasz wrażliwy elf, noszący imię Joni, poznał jeszcze jeden sekret, który go trochę przestraszył. Okazało się bowiem, że zanim będzie mu wolno po wsze czasy tworzyć, powinien najpierw wypełnić pewną misję. Musi podzielić się swymi sekretami z dzikim plemieniem nie-elfów. widzisz, życie elfa było tak dobre i cudowne, że sekretem owej cudowności należało podzielić się z tymi, którzy nic nie wiedzieli o cudownych rzeczach. Dobro zawsze chce, by się nim dzielić. Każdy elf był przydzielony do jednej rodziny dzikiego plemienia nie-elfów. Plemię nazywało się Eizdul. Nie znało żadnych sekretów. Jego członkowie często trwonili swoje istnienie. Pracowali bez końca i zdawało się, iż czują, że życia , tylko wówczas , gdy coś robią. Niektóre elfy nazywały ich „pracusiami”. Zabijali się też nawzajem i prowadzili między sobą wojny. Czasem podczas zawodów sportowych czy koncertów jedni drugich tratowali na śmierć.
Joni pojawił się w swojej rodzinie z plemienia Eizdul 29 czerwca 1933roku o godzinie 15.05. nie miał pojęcia co go tam czeka. Nie wiedział, że będzie musiał zużyć każda najmniejsza cząstkę swej twórczej zdolności , by zdradzić owe sekrety.
Gdy przyszedł na świat nadano mu plemienne imię Farquhar. Jego matka była piękna dziewiętnastoletnia księżniczka, opętana potrzebą dokonania czegoś. Wisiała nad nią osobliwa klątwa. Miała postać neonowej żarówki umieszczonej na środku jej czoła . Ilekroć księżniczka próbowała bawić się, cieszyć czy po prostu być, rozbłyskało światło i odzywał się głos „Czyń swoją powinność”. Nie mogła tak zwyczajnie nic nie robić i być. Ojcem Farquhara był niski, lecz przystojny król. Nad nim także wisiała klątwa. Był nawiedzany przez swoją niegodziwą matkę czarownicę imieniem Harriet. Przebywała na jego lewym ramieniu. Ilekroć próbował po prostu być, krzyczała i wyła. Harriet zawsze nakazywała mu by cos robił.
Żeby Farquhar mógł przekazać rodzicom i innym ludziom swoje sekrety, musieliby oni uspokoić się i zaprzestać działania na tak długo, by zdołali go dostrzec  i wysłuchać. Tego uczynić nie mogli : matka z powodu neonowej żarówki, a ojciec z powodu Harriet. Od urodzenia Farquhar  był stale sam. Ponieważ miał ciało jak członkowie plemienia Eizdul, posiadał także ich uczucia, z powodu porzucenia odczuwał wściekłość, głęboką frustrację i czuł się skrzywdzony. To, co miał do powiedzenia, niosło życiodajną moc, lecz rodzice byli zbyt zajęci swoimi obowiązkami, by mogli się od niego uczyć. W istocie byli zupełnie zagubieni i uważali, że to do nich należy uczenie Farquhara jego obowiązków. Karali go, ilekroć nie zdołał wykonać tego, co w ich mniemaniu obowiązany był zrobić. Czasami ignorowali go, zamykając w pokoju. Czasami go bili i  krzyczeli na niego. Farquhar najbardziej nienawidził krzyku. Mógł znieść odosobnienie; bicie także nie robiło na nim zbytniego wrażenia. Ale krzyki i nieustanne przypominanie o obowiązkach przeżywał tak głęboko, że wręcz zagrażało to jego duszy elfa. Oczywiście nie można zabić duszy elfa, ponieważ jest ona częścią Wielkiego  JA, można ją jednak tak skrzywdzić, że zdaje się, jakby przestała istnieć. To właśnie spotkała Farquhara. Aby przetrwać zaprzestał prób wyjawienia matce i ojcu swoich sekretów, starał się natomiast zadowolić ich gorliwie wykonując powierzane mu obowiązki.
Jego mama i tata byli bardzo nieszczęśliwymi członkami plemienia Eizdul. (W rzeczywistości większość Eizduli jest nieszczęśliwa, o ile nie pozna sekretów elfów).
Ojciec Farquhara był tak udręczony przez Harriet, że  całą swą energię zużywał na znalezienie magicznego leku, który pozbawiłby go uczyć. Jednak magia nie jest twórcza i kiedy w istocie odebrała ojcu Farquhara moc odczuwania, wyglądał jak nieboszczyk. Po jakimś czasie przestał nawet wracać do domu. Eizdulskie serce Farguhara zostało złamane. Bo trzeba Ci wiedzieć, iż każdy Eizdul potrzebuje zarówno miłości matki , jak i ojca, co umożliwia tkwiącemu w nim elfowi wyjawienie sekretów.
Farquhar był przybity odejściem ojca. A ponieważ ojciec nie mogło już pomagać matce, neonowa żarówka mrugała teraz częściej. Wskutek tego na Farquhara krzyczano częściej i głośniej, a on sam starał się być tym bardziej przymilny. W wieku dwunastu lat już zapomniał , że jest elfem. W kilka lat później poznał magiczny lek, którego ojciec użwyał w celu pozbycia się głosu Harriet. Już jako czternastolatek zażywał go często. W wieku trzydziestu lat zawieziono go do szpitala Eizduli. Tam usłyszał wewnętrzny głos nakazujący mu przebudzenie. Głos ten był głosem istnienie jego duszy elfa. Musisz bowiem wiedzieć, że choćby nie wiadomo jak źle się działo, głos elfa zawsze będzie wzywał członka plemienia Eizdul, by celebrowali istnienie. Joni nigdy nie dał za wygraną. Nigdy nie zaprzestał wysiłków, by ratować Farquhara.
Jeśli należysz do plemienia Eizduli i czytasz tę książkę, zapamiętaj: masz dusze elfa, która zawsze stara się przebudzić cię do istnienia…”

Fragm . książki „ Powrót do swojego wewnętrznego domu…” J. Bradshaw

Tylko Ty wiesz co dla Ciebie jest najlepsze! Nie pozwól by inni Ciebie urabiali!  Nie rób niczego wbrew sobie! Oddychaj Pełnią!


niedziela, 27 września 2015

what? 17 mcy?!

Tak tak..
ten czas sobie nie żartuje...
Jasiu dziś skończył 17mc życia.
Jest już chłopcem, który kocha świnkę Peppę,  Miki i keke-smoczek.
Potrafi biegać od rana do wieczora bez drzemki.
Potrafi jeść co godzinę, upychając sobie całą buzię.
Potrafi budzić się w nocy co godzinę i krzyczeć wniebogłosy "MAMA-KEKE!"
Potrafi walczyć o swoje w piaskownicy, sypać piach w oczy sobie i innym, ciągnąć za włosy  dziewczynki, a niech tylko spróbuje jakieś dziecko mieć w piaskownicy jedzenie- zaraz je straci.
Potrafi postawić na swoim i nie pozwolić przebrać pampersa z kupą, czy ubrać czapki.
Potrafi rzucać wszystkim, krzyczeć, płakać do upadłego- spróbuj mu nie dać tego, czego chce!
...
 i za to wszystko kocham go najbardziej na świecie,
17mcy temu, gdy po raz pierwszy go przytuliłam do piersi myślałam, że nie ma silniejszego uczucia...
owszem jest, to uczucie rośnie z każdym dniem, miesiącem.. Myślałam wtedy, że nie da się kochać bardziej, owszem można, kocham go codziennie bardziej, a najbardziej jak mnie denerwuje, jak cały dzień marudzi, krzyczy. Sprawdza mnie na każdym kroku, zwiększając moją wytrzymałość, cierpliwość..
Mimo, że wieczorem jestem padnięta kocham go jeszcze bardziej, bo jestem coraz silniejsza...
Wiecie, od 5mca ciąży powtarzam Jaśkowi codziennie wieczorkiem naszą mantrę (takie nasze zaklęcie)jest ona prosta, ale magiczna, brzmi tak : " Jesteś zdrowy. Jesteś silny. Jesteś mądry." Dzisiaj, gdy go lulałam i głaszcząc po głowie powtarzałam te nasze słowa, Jasiu, już śpiąc  powiedział : "Wiem."
 O! takiego mądrego mam syna!



środa, 26 sierpnia 2015

Portki szybko !! ;)

 Przez dwa miesiące Jasiu śmigał w krótkich spodenkach. Wakacje były upalne, więc długie wcale mu nie były potrzebne...Wczoraj było troszeczkę chłodniej, padało, więc gdy wrócił ze spacerku z babcią zimny i mokry, zanurkowałam do szafy po jakieś długie, ciepłe portki.., i moje zdziwienie, bo wszystkie spodnie z czerwca były za małe. Zostały tylko jakieś sztruksy i dżiny, do domu nie wygodne.
Jasiu rośnie jak na drożdżach a ja o tym zapomniałam.

W tej samej chwili spojrzałam na maszynę i już wiedziałam co zrobić ;)

Poniżej krok po kroku jak szybko uszyć spodnie ;)

1. Materiał. Znalazłam grubą dresówkę z elastanem- super opcja dla dzieciaków, rozciąga się, jest wygodny i miły w dotyku. Wymiary - ja zużyłam jakieś 1m x50cm na spodnie i czapkę (czapka uszyta również na spontanie ;)


2.  Materiał złożyłam na pół, prawą stroną do siebie. Na lewej stronie odrysowałam sztruksy. Dobrze mieć pisak tekstylny- po 24h znika



3.  Po odrysowaniu dokładnie odmierzyłam długości i szerokości, aby wszystko wyszło równo.  Krok zaokrągliłam.


4. Materiał połączyłam szpilkami by się nie przesuwał i obszyłam dookoła (wiadomo zostawiając otworki na nóżki i wejście ;)
Krok  obszyłam dwa razy- można więcej, bo to miejsce gdzie najczęściej pęka ;p


5. Spodnie złożyłam na pół, żeby sprawdzić czy wszystko jest równo, w razie czego poprawić. 


6. Z materiału wycięłam 2 prostokąty o wymiarach 14x 6cm, i doszyłam  do nogawek. Złożyłam na pół i  szyłam od wewnętrznej strony spodni. Można szpilkami sobie poprzypinać, aby się nie przesuwało, jednak mi naprawdę się śpieszyło ;p



7. Spodnie miały być na gumkę, więc górną część złożyłam na dwa razy i szyłam tak aby w środku zmieściła się gumka, zostawiłam otworek, by ja później włożyć.



8.  Na gumkę zahaczyłam   agrafkę i włożyłam przez otworek. Zawiązałam supełek. Zszyłam otworek.


9.    Portki GOTOWE ;D




                                                            i materiał na czapeczkę został ;)

niedziela, 16 sierpnia 2015

sierpniowe

Dwa tygodnie sierpnia minęły jak z bicza strzelił.
Kilka wyjazdów jednodniowych, dwa dwudniowe i już szesnastego.
Niewiele się działo w Mam Jasia. Nie miałam weny szyć, pisać... Upały niesamowite w tym roku, być może dlatego. Ciężko się skupić na czymkolwiek. Mimo tego nie żałuję, że trochę zaniedbałam szycie. Odkryłam coś innego. Zaczęłam skupiać się na swoich emocjach. Na tym co się dzieje ze mną, kiedy się denerwuję, kiedy  coś mi nie wychodzi, kiedy ktoś mnie irytuje. Zaczęłam szukać przyczyn nie na zewnątrz, ale w środku mnie, w wydarzeniach z dzieciństwa, dlaczego czuję to co czuję... dlaczego ktoś mógł doprowadzić mnie do takiego stanu, co  tak naprawdę się wydarzyło.
Zaczynam odkrywać to co prawdziwe. Zaczynam szanować siebie.
Mam zablokowaną czakrę serca.
Myślałam, że ta akurat jest na pewno odblokowana, przecież kocham moje dziecko miłością nieskończoną.
Myślałam, że to chodzi o miłość.
Odkrywałam, że smutek który noszę w sobie jest przeogromny. Coś bardzo przykrego  wydarzyło się kiedyś w moim życiu. To coś ciągle jest schowane w moim sercu.
Powoli się tego pozbywam, świadomość to początek tej drogi. Teraz jest czas na działanie.

czwartek, 30 lipca 2015

życiowe

Każde życie kiedys się skończy. Prędzej czy później zapuka do nas dama z kosą, wtedy już nie będzie odwrotu, nie zabierzemy ze sobą niczego, nie powiemy już nic, nie zrobimy już nic. ..
Chciałam napisać o śmierci, bo jest ona jak najbardziej życiowa. Jest to najpewniejsza rzecz w Twoim życiu- śmierć.
Codziennie umierają miliony ludzi. W Afryce z głodu. W Ameryce z przejedzenia. W Amazonii od ukąszenia węża, pająka. W Azji z powodu tsunami, trzęsienia. W Iraku, Iranie, Serbii od kuli w głowie. W Norwegii, Danii strzelają samobóje. W Grecji od nicnierobienia. W Rosji od chlania. W Polsce z nerwów lub na raka...
Oprócz tego wypadki... pierdoleni pijani kierowcy zabijają setki niewinnych ludzi, bo wóda zabiera rozum i życie.Oprócz tego dopalacze!!? nie wierze,że to pisze.. w TV mówią, że 14 osób nie żyje od dopalaczy.... pytam się po co to żarli? - to pytanie nie ma znaczenia-umarli z głupoty; pytam się ile osób ginie od alkoholu- setki! i to niewinne osoby giną pod kołami, giną bo ktoś pijany kogoś pobije, giną ci co piją po latach w psychiatryku lub w hospicjum na wykończeniu organizmu...
Ciekawe kiedy ktoś na górze stwierdzi, że alkohol to narkotyk...
Oprócz tego Ego.. gówniarze wskakujący na główkę do nieznanego jeziora.. jeśli przeżyją to  skończą na wózku i do końca życia mają pretensje sami nie wiedzą do kogo, .. bo chciał pokazać jaki jest fajny.
Oprócz tego świry, których jest pełno na ulicach, znęcają się nad żonami, dziećmi, zwierzętami..zabijają codziennie słowem , gestem, pięścią...

Oprócz tego jakaś pierdolona niesprawiedliwość dzieci  rodzą się chore, albo po czasie chorują na jakieś nieuleczalne gówno, nie dość, że krótko żyją to jeszcze muszą cierpieć za cały świat...
Niech ktoś mi powie że taka karma, albo że to cierpienie ma sens, że tak ma być...
Prawda nie istnieje. Jakiś czas temu przestałam się nad tym zastanawiać. Gówno mnie obchodzi kto ma rację, czy ja, czy w TV co mówią mądrale, czy w książkach filozofowie, czy jakaś religia...To nie ma najmniejszego sensu.
Śmierć przyłazi. Nie pyta się o nazwisko, ile masz, czy coś dokończyłeś, czy masz dziecko małe, czy chcesz żyć czy nie... Przyłazi i nie ma już nic.
czy jest sprawiedliwa? nie robi wyjątku więc chyba tak...

Napisałam to, bo wokół pełno nieszczęścia. Niespodziewanie przychodzą różne choroby, które odbierają nam bliskich. Ludzie rodzą się, trochę posmakują tego życia i muszą odejść.
 Nie wyobrażam sobie umrzeć w tej chwili, jutro, pojutrze. A jednak,jaki mam na to wpływ?
Niektórzy mówią "carpe diem" - gówno prawda. Nie będę jak głupek cieszyć się z tego, że niewiele mam czasu. no właśnie! Nie wiele mam czasu...
i żadnego wpływu na to kiedy ten czas się skończy.

poniedziałek, 20 lipca 2015

wakacyjnie

Ah te wakacje...
ciągle coś się dzieje...ktoś przyjeżdża, ktoś odjeżdża, do kogoś jedziemy, potem znowu wracamy... i tak w kółko ..
Nie ma czasu na szycie, na pisanie.. i na myślenie...
ale to dobrze.
To właśnie taki czas. Wakacje są po to by odpocząć, odetchnąć. Mniej pracować. Cieszyć się pogodą, rodziną, świeżym powietrzem. Budzić się rano i nie myśleć o tym, co się będzie robiło. Wstawać z łóżka i się nigdzie nie śpieszyć. Chodzić w piżamie po podwórku, chodzić w brudnych spodniach po lesie, iść przed siebie w miejskim tłumie, jechać sto km żeby przytulić się do drzewa, paść na ziemię, walnąć pięścią , nie myśleć...


Wakacje niezwykle szybko mijają. Dzień niby jest dłuższy,  żeby w pełni się nacieszyć, wykorzystać energię, jednak człowiek tego nie zauważa.  Cooo ??Już jest 20 lipca!?? Jak to!??
A no właśnie. Pierwszy post w tym miesiącu. Wakacyjna aura wcale nie sprzyja w tworzeniu. Wakacyjna aura sprawia , że życie jest tu i teraz. I tak ma być.

Za tydzień Jaś skończy 15 mcy...
hm.. kiedy to zleciało...
mam wrażenie , że przeszłość nie istnieje, bo niby kiedy?
Nie wiem.
Czy to ma znaczenie? Dla teraźniejszości na pewno nie.
Dla Jaśka na pewno też nie.
Codziennie wstaje tak jakby to był nowy świat, jakby nie było wczoraj, ani jutro.
Jaś wie jak to jest naprawdę. Nie muszę wpajać mu co jest najważniejsze, jak ma żyć, co jest dobre.... On to wszystko już wie. Bo on sam w sobie jest prawdą. Urodził się i żyje w tu i teraz, i na bank w to nie wątpi. a ja podziwiam go i się od niego uczę. Bo jakby inaczej.

środa, 17 czerwca 2015

narzuta dresowa

Od dawna zamierzałam uszyć coś  takiego.
Pewnego dnia w Rossmanie zauważyłam babeczkę, która miała piękną dresową narzutę. Zakochałam się. Nie mogłam oczu oderwać. I wczoraj właśnie mnie wzięło....
Jak to wyszło sama nie wiem. Robiłam wszystko na wyczucie . Fotografowałam by zapamiętać kolejność. Poniżej,  jak powstała moja pierwsza dresowa narzuta .

1. Materiał. Mnie akurat wpadła w ręce Dresówka importowana z Włoch ;p Trochę twardsza niż nasza polska. Ile? 1,5m x 1 m  wystarczy.
 Igły, nici, nożyczki, centymetr, szpilki, maszyna

2. Materiał prawą stroną do siebie składamy na pół.

3. Na lewej stronie zaznaczamy środek.
4. Odmierzamy otwór na głowę. Zaznaczamy. Ja wymierzyłam 26 cm. Dresówka i tak się  rozszerza, a gdyby było za mało, zawsze można poszerzyć.

5. Odmierzamy długość. Ja założyłam, ze chcę mieć długą narzutę, za tyłek, więc obrałam 70cm długości. Szerokość - ma być szeroka, więc  ok 70 cm szerokości.
6. Rękawy. Długość od szyi do łokcia, szerokość - dość duża. Narzuta ma kształt nietoperza. Dlatego jak kto woli, każdy indywidualnie ;) U mnie długość 42cm  i szerokość to ok 32 cm ;)  Nadmiary materiału uciachamy ;)

7. Aby zrobić rękaw musimy uciąć  po łuku,  w taki sposób


8. No to teraz zszyć zygzakiem boki i gotowe ;)



Narzutka gotowa. Jednak mnie poniosła fantazja ... 
i fakt , że nie pasują mi narzuty, wyglądam w nich jak nieszczęście, niestety ;/

Doszyłam kaptur, Rękawy mają  ala pagony, przód rozcięłam na pół, przyszyłam kieszenie, i .. gwiazdkę ;))







Cholernie trudno sobie samemu robić foty.



wtorek, 16 czerwca 2015

na wsi, na wsi, na wsi

Byliśmy na dwa dni.
To co najbardziej kocham w wiejskim klimacie to przestrzeń, uczucie wolności,  cisza.

To co najbardziej kocham  we wsi jest dane każdemu człowiekowi w dniu narodzin. To życie. To Matka Natura. To ona przytula nas gdy leżymy na łące, to ona śpiewa nam gdy wędrujemy przez las, to ona dotyka i głaszcze nasze ciała gdy kąpiemy się w jeziorze. To ona daje nam życie. I chcę być blisko niej. Chcę aby moje dziecko było blisko niej. Żeby wiedziało, co jest w życiu ważne. Żeby nauczyło się praw danych każdemu z nas w dniu przyjścia na świat. Praw starych jak świat. Praw zapomnianych w mieście...

cisza, przestrzeń i wolność- to najbardziej kocham...









poniedziałek, 8 czerwca 2015

jest taki dzień..

.. jeden dzień  w roku, dzień w którym bliscy, przyjaciele, znajomi są dla nas mili, życzą nam najlepszego,
dzień w którym przeważnie jesteśmy uśmiechnięci,
w takim dniu liczymy na coś dobrego, oczekujemy dobra od świata;
w takim dniu jesteśmy wyjątkowi.

Wiecie..., fejsbuki i te inne ... co my byśmy bez nich zrobili. To dzięki nim dostajemy w dniu urodzin tyyyle życzeń ;) i znajomi którym mówimy tylko "cześć" i idziemy dalej, tego dnia wysyłają nam promień słońca, uśmiech, dobre słowo.
 Nie byłam za tym. Niech składają tylko Ci, którzy na prawdę pamiętają, którzy są szczerzy... a nie bo FB im przypomniał.
Ale co my bez tego fejsbuka zrobimy.. Są takie czasy , że większość ludzi nie wyobraża sobie życia bez siedzenia na fejsie.
I teraz sobie tak myślę, że to dobrze. To dobrze, że fejsuk przypomina o urodzinach. To bardzo dobrze, że ludzie wysyłają sobie choć jedno dobre słowo.
Bo wyobraźcie sobie.. ile osób w tym dniu  pomyślało o Was dobrze, wysłało złota myśl, nawet jeśli trwała ona sekundę,przecież  tych sekund uzbiera się cała minuta, albo dwie... i te dwie serdeczne minuty w eterze tylko dla Was. Tyle pozytywnej energii w Waszą stronę.
 To dobrze, że ludzie wiedzą, że tego dnia świętujesz, jesteś wyjątkowy. Ten dzień jest Twój.

I dzień jak co dzień. Wstajesz i kładziesz się spać. Niby taki sam jak wczoraj. Lecz dzisiaj wyjątkowy. Jutro inny - starszy.. lecz czy mądrzejszy , nie ! taki sam.... ha ha, jednak naładowany pozytywną energią ;)





środa, 3 czerwca 2015

jestem z miasta... jestem ze wsi...

Beton.
Od rana beton.
Wychowałam  się w bloku na jednym z osiedli mojego małego miasta.
 Kiedyś była na tym osiedlu piaskownica... teraz nie ma. Jest tylko gdzieniegdzie piach a w nim pełno kocich kup.
 Kiedyś biegało po tym osiedlu dziesiątki dzieciaków krzyczących  od rana do wieczora, grających w piłkę, bujających się na trzepakach...teraz ich nie ma. Nie ma dzieci. Tylko od czasu do czasu jakiś zbuntowany nastolatek siedzi na ławce z fajką, czasami jakiś paru urwisów przeklina i wyzywa ..

Tak mi przykro, że mieszkam w betonie.
Dookoła życie toczy się prawidłowym rytmem. Ci sami sąsiedzi od zawsze robiący to samo. Większość już na emeryturze. Wychodzą codziennie o tej samej godzinie do sklepu po bułki, wychodzą o tej samej godzinie w niedziele do kościoła. I nikt niczemu się nie dziwi. Taki porządek w tym betonie.

To jest fajne osiedle, blisko do centrum, wszystko pod nosem.. przychodnia, sklepy, Galerie, autobusy, cmentarz, targowisko, ... Taki tu porządek. Tylko szkoda, że nie ma wolności. Nie tylko na tym osiedlu... w mieście. Ja nie chcę słuchac jak sąsiad robi remont u siebie w mieszkaniu, ja nie chcę słuchać jak koleś ze spółdzielni kosi trawnik o 7 rano, ja nie chcę wąchać smrodu od polfy, ja nie chcę przebierać moich ufajdanych od kaszki spodni jak lecę na dół  do sklepu, ja nie chcę patrzeć na cmentarz i codziennie słuchać pogrzebów....Wiem nie muszę tego robić. Ale tak jest.

Ja... mieszkam tu 26 lat. I od zawsze nie chcę tu mieszkać. Kocham swój pokój, bo jest taki mój. Tyle w tym betonie przeszłości, wspomnień że dziwne jakby tego pokoju nie było... Jednak nie chcę tu mieszkać. Nie chcę przeszłości. Chcę TERAZ! Chcę wolności, ciszy, spokoju, świeżego powietrza,  swobody, przestrzeni. Ja chcę oddychać. I od zawszę tak chcę, nie tylko Teraz. Czasami o tym zapominam i godzę się na swój los...ale

Gdy wracam na wieś, do domu moich marzeń, jestem szczęśliwa. Nikt mnie nie widzi. Ja nikogo nie widzę. Każdy jest wolny. Bez porządku. Bez ładu. Bez betonu.
Moja dusza i serce płaczą gdy odjeżdżam. Tęsknię za wsią, gdy tylko wspomnę o mieście. Nie potrzebuję niczego więcej. Zawsze tak było. W betonie czułam się osaczona, ludźmi, przeszłością. Na wsi, każdy jest sobą, niczego się nie ukryje, niczego nie chce się ukrywać, na wsi wszystko jest Wolne. Tu i teraz.

p.s.
dziękuję za to, że mam gdzie mieszkać, że mam dach nad głową, bo wiem że dużo ludzi tego nie ma.
lecz chodzi mi o coś więcej. ..

niedziela, 31 maja 2015

metki, wszywki, jaśki "Mam Jasia"

Dostałam  jakiś czas temu metki do produktów mojej pracy. Zamówiłam je spontanicznie, bez zastanowienia.. po prostu szukałam czegoś na allegro i wyświetliła się reklama- usługa druk metek, wszywek,  za sto sztuk miałam zapłacić  jak za paczkę fajek, więc nie było chwili wahania, tym bardziej, że od 2 lat nie palę ;p

 i oto one.. ;)


To był sponatan....

ale....
pojawił się w mojej głowie poważny plan. Plan, który mam zamiar zrealizować. Gdy uda się pierwszy krok, napiszę. Teraz nie zapeszam.


„Niezwykła rzecz to coś, o czym warto mówić. Coś, czego nie sposób przeoczyć. Coś
wyjątkowego. Nowego. Ciekawego. To właśnie Fioletowa Krowa. To co nudne, staje się
niewidoczne. Jest jak stado brązowych krów.”
[Seth Godin]

czwartek, 28 maja 2015

Tiulowa Spodnica - pierwszy sposób

Spódnica tiulowa szyta dla niemowlaka.
Uszyłam ją specjalnie, aby pokazać inny sposób wykonania. Poprzednio szyłam spódnicę dla dorosłej osoby , potrzebowałam sporą ilość materiałów i sporo czasu. Wtedy szyłam z koła, a to zdecydowanie więcej roboty. Teraz mogę to stwierdzić. Jednak estetyka i wygląd spódnicy mówią same za siebie. Z koła lepiej wygląda. Z prostokąta nie tak źle, ale jak ktoś chce mieć kieckę na długi czas i wyglądać w niej olśniewająco to polecam z koła.
A teraz sposób z prostokąta. Nie podam ilości materiału, bo podobna ilość co z koła. ( a z koła szyłam tu- http://mamjasia.blogspot.com/2015/05/pierwsza-spodnica-z-tiulu.html


Spódnica tiulowa z prostokąta szyta dla niemowlaka ;)

1. Wybieramy materiał na podszewkę i tiul. Ja wybrałam satynę.


2. Najpierw zajmiemy się podszewką. Składamy na pół  po długości prawą stroną do siebie. Na lewej stronie musimy ołówkiem trochę pozaznaczać.
Aha zaznaczam, że samą podszewkę lepiej wykonać jednak z koła- spódnica będzie się lepiej  układać.


Niżej zdjęcie z napisanymi wzorami, którymi dobrze się posłużyć, przy wyliczaniu długości, szerokości kiecki ( a swoją drogą jaka ta matma potrzebna w życiu ;) Kliknijcie na zdjęcie  lepiej  będzie widoczne ;p

r to jest 1/4 waszego obwodu. np. jeśli w biodrach ( zawsze mierzymy biodra, bo tam mamy najwięcej ;p) mamy 40, to r= 10 ;) ( pamiętajcie teraz szyję dla niemowlaka)


3. Wycinamy. Najpierw nasze małe kółko czyli obwód przed które będziemy zakładać spódnicę  Potem wycinamy całą podszewkę. I otrzymujemy takie coś ;)


4. Pasek. Wycinamy prostokąt  o długości obwodu +1 cm na zszycie, szerokości, to zależy jak chcecie, ja wzięłam 4 cm. Pasek zginamy prawą stroną do siebie obszywamy długi bok, przez jeden otwór przekładamy na prawą stronę. i odkładamy na bok ;)


5. Teraz zajmiemy się tiulem. Wycinamy z niego prostokąty o szerokości dwa razy większej niż obwód. Czyli jeśli mam obwód 40, to szerokość tiulu będzie 80 ;p  Powiem w sekrecie , że szerokość dwa razy większa to tak na prawdę minimum dla spódnicy tiulowej. Warto wziąć więcej, ja wzięłam 120 cm
Długość natomiast według uznania. Ja wzięłam ok 10 cm dłuższą niż podszewka. 

Wycinamy 4 takie prostokąty. Można więcej. Mniej jednak nie polecam ;)


6. Teraz najtrudniejsza część. Bierzemy podszewkę i jeden prostokąt tiulu. Na podszewce zaznaczamy przód, tył i boki.  Sprawdzić gdzie jest środek tiullowego prostokąta. Dopasowujemy środki do siebie i spinamy szpilką. Teraz zaczynamy nakładanie pierwszej warstwy tiulu na podszewkę. Robimy to w ten sposób, że z zaznaczonego środka "marszczymy" tiul i spinamy szpilką z podszewką. Tak podobnie jak się firanę zaczepia na żabki ;p potrzeba na prawdę bardzo dużo szpilek i cierpliwości, bo praca z tiulem do najłatwiejszych nie należy.



 7. Obszycie. Zasiadamy do maszyny. Nastawiamy na drobny ścieg prosty. I bardzo powolutku po kolei każdą szpileczkę odczepiając przyszywamy pierwszą warstwę tiulu do podszewki.
 Aha pamiętajcie o dopasowaniu nici do koloru materiałów ;p


8. Pierwsza warstwa przyszyta. Teraz już z górki. W taki sam sposób postępujemy z kolejnymi warstwami. ;)


1 warstwa tiulu.  Kolorki jasne więc kiepsko to na zdjęciu widać.



9. Tam gdzie kończy się tiul, czyli powinno to być z tyłu spódnicy, zostawcie go troszeczkę więcej na zszycie.



I tym się różni spódnica tiulowa wykonana z koła a prostokąta. Z koła nie trzeba zszywać razem  każdej warstwy tiulu. Przy prostokącie, nie ma wyjścia, trzeba się w to pobawić .

10. Tak samo postępujemy z 2,3 i 4 warstwą tiulu.


Warstwy tiulowe gotowe ;)


11. Wszywamy pasek. Tak jak na zdjęciu poniżej widać. Pasek musi być wszyty od wewnętrznej strony spódnicy. 



12. Do paska wkładamy gumę. ( niestety nie miałam białej). Gumę zszywamy. Otworki paska zszywamy ręcznie.



13. Pozostało tylko obszyć  podszewkę . Aha pamiętajcie, że zszycie podszewki należy wyprasować jeśli jest ona z satyny.



Spódnica tiulowa szyta z prostokąta gotowa ;)